Translate

środa, 23 września 2015

wtorek, 8 września 2015

ONKO-REJS

Kochani

W ostatnim tygodniu miałam okazję  przeżyć nie niezwykłą przygodę. Wypłynęłam w rejs po Bałtyku, nie było to jednak zwykłe wypłynięcie to był  rejs z przesłaniem. Onko-rejs bo o nim mowa...

Wspaniała grupa kobiet po chorobie nowotworowej wybrała się w niesamowitą  podróż do Visby. Celem naszej akcji było pokazane że nawet po tak ciężkiej chorobie życie może być  i jest piękne. Chciałyśmy też pokazać, że pomimo przebytej choroby warto podejmować takie wyzwania, i nigdy nie należy się poddawać.

W sobotę  29.08 wszystkie onko-laski oraz nasi Kapitanowie zebrali się  w Kołobrzegu.Wywiady  pakowanie z tym nam trochę zeszło. Wypłynęłyśmy o 20 i od tej pory zaczęła się fantastyczna przygoda do godziny 24 miałam swoją pierwszą wachtę Morze było piękne i spokojne za nami było widać coraz mniej wyraźny polski  brzeg. Morze rozciągało się  i rozciągało. rano już nic prócz wody i innych pływających jednostek nie było widać... Tak płynęłyśmy niecałe dwie dobry. W końcu udało nam się. W poniedziałek 31.08 dotarłyśmy do Visby. Cudowne i urokliwe miasteczko na Gotlandii.. Zostaliśmy zaproszeni na kolacje, A tuż po niej wyruszyłyśmy w miasto...Pozwiedzałyśmy okolicę oraz poznaliśmy okolicznych mieszkańców.. i wróciłyśmy do naszego domku jakim był jacht..Następnego dnia wyruszałyśmy ponownie na miasto tym razem z przewodnikiem. Poszłyśmy nawet do muzeum.. Niestety z uwagi na moją chorą nogę nie udało mi się iść z grupą do końca musiałam trochę odpocząć więc wróciłam na nasz jacht.. Nieco później kiedy wszystkie już wróciłyśmy zaczęłyśmy się  ogarniać  poszliśmy na obiado-kolację, na którą zostaliśmy zaproszeni przez cudownych ludzi
No i niestety nadeszła pora pożegnań... Czyli coś czego większość z nas nie lubi pojawiły się nawet łzy.... wypłynęłyśmy po 23 w drodze powrotnej postanowiłyśmy zrobić sobie postój w Dani pierwszy postój w uroczym miasteczku Christiansø..
związku z tym iż miałyśmy jeszcze nadmiar czasu postanowiłyśmy zahaczyć o kolejne miasteczko jakim jest Nexø tam spędziłyśmy najwięcej czasu lądowego również zostaliśmy ugoszczeni przez cudownych ludzi.. Który zafundowali nam przepyszny posiłek w postaci dorsza. Następnego dnia grupa rybaków z polski zabrała nas na swój pokład i wypłynęliśmy na wycieczkę do
Svaneke. Wszystko co dobre szybko się kończy. Trzeba był już wracać do Polski. 

Po mimo wszelkich usterek jachtu i trudnych warunkach pogodowych załoga dopłynęła cała, zdrowa i  szczęśliwa do portu. Co prawda z lekkim opóźnieniem, ale za to dłużej mogłyśmy pobyć razem.  Jak w większości przygód towarzyszyły nam łzy szczęścia, w końcu udało nam się zrobić to co zakładałyśmy przed przygodą. 

Dziękuję Wam wszystkim za możliwość uczestniczenia w rejsie 
Magdzie za to, że wpisała mnie na listę onko-lasek 
Agacie za to, że kazała mi zgłosić do Magdy chęć płynięcia( gdyby nie ona  pewnie bym nie napisała, a co za tym idzie nie przeżyłabym tak wspaniałej przygody)
Dziękuję straży granicznej, która nam pomagała naprawiać usterkę na morzu, dziękuję im za przejażdżkę  motorówką, a w szczególności dziękuje za Dorsza:) 
dziękuje wszystkim onko-laską za wspólnie spędzony czas.. 
       No i dziękuję bardzo ale to bardzo naszej P. kapitan Magdzie za wszystko                             podczas rejsu mogłam się wiele nauczyć za co bardzo jeszcze raz wszystkim dziękuję :) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś razem popłyniemy w nie jeden rejs )